Ortosoczewki. Moim okiem :)
Moment,
w którym założyłam swoje pierwsze
okulary pamiętam bardzo wyraźnie :D
W chwili, gdy
wsunęłam je na nos czułam się autentycznie i mocno zdziwiona.
Nigdy nie odczuwałam większego dyskomfortu związanego z
niedowidzeniem, a niewyraźne dla mnie były tylko
rzeczy znajdujące się dosyć
daleko. Jednak kiedy spojrzałam przez okulary wydało mi się, że
do tej pory oglądałam otaczający mnie świat przez cienką firankę,
którą ktoś właśnie odgarnął mi sprzed oczu. Wszystko było
wyraźne jak nigdy dotąd i żaden
drobny szczegół w oddali nie był dla mnie rozmazany :)
Niestety
moja radość nowym komfortem widzenia nie trwała zbyt długo.
Szybko okazało się, że noszenie okularów bywa uciążliwe,
chociażby podczas ćwiczeń na wuefie lub
pływania na basenie, kiedy to musiałam je zdjąć. Co gorsze,
podczas kolejnych wizyt u okulisty okazywało się, że moja wada
wzroku pogłębia się niepokojąco prędko :/ Z czasem zauważyłam, iż
bez okularów trudno jest mi normalnie funkcjonować, coraz
więcej szczegółów umyka moim oczom i nie widzę przedmiotów
będących w niedużej odległości, co jest naprawdę
nieprzyjemne. Najgorsze, że z biegiem kolejnych tygodni przestałam rozpoznawać, czy osoba którą
widzę naprzeciw uśmiecha się,
czy jest smutna...
Rodzice
martwili się o moje oczy. Bardzo nie chcieli, aby wada
wzroku przeszkadzała mi w
codziennym życiu więc zaczęli szukać rozwiązania, które mogłoby
zatrzymać jej postęp. Po długich rozważaniach i mimo wielu
obaw zdecydowali się na
zakup ortosoczewek.
Ortosoczewki,
w przeciwieństwie do zwyczajnych soczewek są twarde i zakładam
je nie w ciągu dnia, a na noc.
Podczas snu uciskają one moje oczy w taki sposób, aby wada
wzroku nie rozwijała się. Dzięki swojej nietypowej i
skomplikowanej konstrukcji modelują kształt rogówki, co
sprawia, że gdy zdejmuję je rano mogę również
wyraźnie widzieć. Tzn. jak osoba bez wady :)
Pierwsze
noce w ortosoczewkach nie były dla mnie szczególnie przyjemne. Ani
ja, ani moja mama nie byłyśmy doświadczone w ich zakładaniu, w
związku z czym często musiałyśmy parę razy zdejmować je i
zakładać na nowo, tak aby każda z nich leżała równo na mojej
źrenicy. Sytuacja była o tyle trudniejsza, że moje oczy
broniły się, łzawiły mi i dużo mrugałam, a kiedy w końcu
miałam na nich poprawnie założone soczewki czułam się jakby do
oczu wpadła mi rzęsa. Na szczęście po kilku nocach nie odczuwałam
już tak dużego dyskomfortu i byłam w stanie otworzyć oczy
w orstosoczewkach na przykład,
by pójść napić się wody i o nic się nie przewrócić :)
Później,
po kilku nocach spostrzegłam, że zakładanie jest dużo
łatwiejsze i mniej nieprzyjemne, gdy wcześniej zaaplikuje się
krople z kwasem hialuronowym. Soczewki od razu mniej
przeszkadzają i nie uwierają podczas snu ;) Pamiętam też,
że w pierwszych dobach użytkowania soczewek choć widziałam
wyraźnie świat dookoła miałam problemy z rzeczami znajdującymi
się blisko - były dla mnie zamazane. Przypomniałam sobie wtedy, że
okulista, pod którego kontrolą jestem mówił,
iż w niektórych przypadkach potrzebne są okulary do czytania i do
widzenia przedmiotów będących w niewielkiej odległości od oczu
ze szkłami na ''plusie''. Czyli odwrotnie do mojej rzeczywistej wady
:)
Na
szczęście dodatkowe okulary okazały się w moim
przypadku niepotrzebne - po kilku dniach oczy przystosowały się do
soczewek i widziałam WSZYSTKO dobrze i z bliska, i z daleka :)
Pielęgnacja ortosoczewek nie jest zbyt wymagająca. Podobnie jak zwyczajne
soczewki korekcyjne ortosoczewki wymagają codziennego płukania, ponieważ jednak
zmienia się je co dwa lata raz na jakiś czas należy oczyścić je
za pomocą silniejszego płynu, ewentualnie specjalnego mydełka. Na
co dzień przechowuje się je w specjalnych pojemniczkach, gdzie
każda ma swoją przegródkę. Ponieważ soczewki te dopasowywane są
do wady każdego z oczu, a od tego czy poprawnie się
je założy zależy późniejszy komfort widzenia, nie można
założyć soczewki prawej na lewe oko. Na szczęście nie jest je
tak łatwo pomylić, ponieważ ta która trafić ma na nasze prawe
oko jest przezroczysta, a ta której miejsce jest na lewym ma
bardziej zielony odcień. Podobnie z przegródkami, do których
mają trafić po zdjęciu - ta odpowiadająca lewej soczewce jest
zielona, a ta prawej - biała. Zdejmowanie ortosoczewek na
szczęście też nie jest trudne ani nieprzyjemne dzięki małej
przyssawce, która bardzo szybko chwyta soczewkę.
Podobnie
jak obydwie soczewki, przyssawka ma swój
pojemniczek dzięki czemu wszystko da się
zabrać ze sobą na wyjazd, co jest dla mnie dużą zaletą.
Czasem, np. z powodu choroby przerywam noszenie ortosoczewek i wtedy
moje oczy bardzo szybko wracają do swojego naturalnego kształtu.
Wygląda to tak, że gdy jednej nocy nie
założę ortosoczewek następnego dnia nie widzę zbyt dobrze,
jednak okulary korygujące moją wadę wciąż są dla
mnie nieco za mocne. Z kolei po dwóch dniach bez soczewek
mogę śmiało wsunąć je na nos bez obaw o komfort widzenia.
Dodatkowo
zaobserwowałam, iż po nocy spędzonej w soczewkach lepiej i
wyraźniej widzę, gdy jest słonecznie lub gdy jestem w dobrze
oświetlonym pomieszczeniu. Kiedy w miejscu, w którym się
znajduję panuje półmrok niektóre kontury bywają dla
mnie gorzej widoczne lub delikatnie rozmazane.
Niedawno
wyjechałam na kilka nocy do moich bliskich. Ponieważ nie nauczyłam
się jeszcze samodzielnie zdejmować i
zakładać ortosoczewek zostawiłam
je w domu, a do torby z potrzebnymi rzeczami włożyłam okulary.
Przyzwyczaiłam
się do nienoszenia ich do tego
stopnia, że przez blisko tydzień
przebywania poza domem założyłam je tylko raz, aby móc obejrzeć
film. Choć powinnam chodzić w nich codziennie nie robiłam tego.
Dopiero teraz, gdy regularnie nosiłam soczewki i
mam porównanie, widzę o ile wygodniej jest nie musieć nosić
okularów ;) Gdy są upały strasznie poci się w nich nos, a
oprawki mocno się na nim ślizgają. Po za tym
okulary ograniczają mnie pod
względem aktywności fizycznych. Do jazdy na rowerze, rolkach,
hulajnodze lub do ekspresywnej gry w piłkę bezpieczniej jest zdjąć
okulary przez co nie widzę wyraźnie.
Gdy przypominam sobie teraz, jak bardzo denerwowałam się zamianą
okularów na ortosoczewki i jak wiele miałam co do nich
wątpliwości, cieszę się, że mimo obaw moi rodzice zdecydowali
się na ich zakup. A co najważniejsze w tym wszystkim – jak
pokazała ostatnia kontrola u okulisty dzięki soczewkom moja wada
przez pełny rok w ogóle nie pogłębiła się, co bardzo nas cieszy i
jednocześnie utwierdza w przekonaniu że to była bardzo dobra
decyzja :) Poza tym po kilku latach codziennego noszenia okularów
sam fakt, że bez nich jestem w stanie prawidłowo widzieć jest dla
mnie tak istotny, że choćby z tego powodu polecam ortoseczewki
każdej krótkowzrocznej osobie :)
Komentarze
Prześlij komentarz