Sezon na zielone kasztany

Kiedy za oknem zima zagościła na dobre, dzień jest krótki a na podwórku nie ma nikogo poza pojedynczymi przechodniami ciasno opatulonymi w szaliki miło jest usadowić się wygodnie na łóżku i poczytać książkę, która nieco ociepli nudny grudniowy dzień. :) Idealną lekturą w tej sytuacji okazał się “Sezon na zielone kasztany” Barbary Kosmowskiej, który niedawno znalazł się na mojej półce. A choć tegoroczny sezon na zielone kasztany już dawno się skończył to sama treść książki nigdy nie straci wg. mnie na wartości. Polecam ją w związku z tym każdemu, kto nie tylko chce poczytać dla zabicia czasu, ale szuka czegoś naprawdę skłaniającego do refleksji.


Książka składa się z jedenastu opowieści przedstawiających historię poszczególnych dzieci, którym przychodzi powoli z “zielonych kasztanów” zmienić się w te dojrzałe :) Autorka dodatkowo splotła losy bohaterów, co nie pozwala nam przeskakiwać z jednego rozdziału na drugi zapominając o dopiero co poznanym bohaterze. W niemal każdym rozdziale pojawia się postać z poprzednich opowieści.

Tym co najbardziej przemówiło do mnie w tej książce jest fakt, że każdy rozdział coś po sobie pozostawia. Wszystkie historie stanowią dobry grunt do rozmyślań, a po przeczytaniu książki nadal noszę w głowie większość wątków i często do nich wracam. Uważam, że autorka w bardzo trafny sposób interpretuje współczesne problemy moich rówieśników, pisze o nich w sposób przystępny dla wszystkich, a cała książka jest utrzymana w ciepłym nastroju co sprawia, że czyta się ją lekko. Co ciekawe, zauważyłam też, że nie wszystkie sprawy w danej opowieści są opisywane wprost, czasem pojawiają się niedopowiedzenia, pisarka pozostawia zrozumienie i interpretacje pewnych spraw czytelnikowi.

Opis zawarty na tyle okładki oraz pierwszy przeczytany rozdział początkowo sprawiły, że pomyślałam, iż będzie to historia o miłości pewnej nastolatki – takie opowieści nieszczególnie lubię. Kolejne rozdziały szybko jednak wyprowadziły mnie z błędu i sprawiły, że książka bardzo mi się spodobała.

Wydaje mi się, że największe wrażenie wywarła na mnie historia Zosi piszącej listy do swojej jeszcze nienarodzonej siostry...

“Sezon na zielone kasztany” bardzo mi przypadł do gustu i choć ogólnie czytam bardzo dużo to nie często trafiam na książki, które tak bardzo skłaniają mnie do rozmyślań. Dlatego postanowiłam o niej napisać i polecić ją wszystkim, nie tylko moim rówieśnikom :)

Ala.


Komentarze